Moi Kochani,
Serdecznie pozdrawiam w tym szczególnym czasie Bożego Narodzenia, a zwłaszcza
z okazji święta Trzech Króli. W wielu parafiach orszaki Trzech Króli odwiedzą domy,
przemierzą ulice miast uwrażliwiając wiernych na Dzieło Misyjne Kościoła.
Dzięki tej wrażliwości i ofiarności, my misjonarzy, możemy wspomagać Lokalne
Kościoły w wielu ubogich miejscach świata.
Jednym z takich bardzo ubogich miejsc jest nasza Misja w Nabwalya, w Dolinie rzeki
Luangwa. Jak już wcześniej wspominałem u nas jest wielki głód. Dużo wcześniej to
już przewidywaliśmy i podczas mojego urlopu w Polsce prosiłem o wsparcie i pomoc,
w tych wszystkich parafiach, gdzie mogłem się z Wami spotkać.
Dzięki Waszej ofiarności, zaraz po powrocie, zacząłem skupować kukurydzę, mąkę,
fasolę i ryż, aby w najtrudniejszym czasie (listopad- marzec) nasi ludzie mieli te
podstawowe produkty żywnościowe. Rząd również nas wspomógł posyłając nam
3000 worków kukurydzy. A że mam tutaj trochę coś do powiedzenia, znów wybrano
mnie, abym był odpowiedzialny za rozprowadzenie kukurydzy do wszystkich rodzin.
Wydawało mi się, że z tą wszystką żywnością, jaką żeśmy zakupili i zgromadzili
(dzięki Waszej pomocy) i dzięki pomocy ze strony rzędu, nasi ludzie spokojnie
przetrwają ten czas głodu. Jednak ogram problemu głodu, jaki doświadczają nasi
ludzie przerósł moje kalkulacje. Wierzcie mi, kiedy zasiadam do stołu na posiłek z
moim wikarym i klerykiem czuję się nieswojo wiedząc, że nasi ludzie mają się
jeszcze gorzej. Po nocach nie śpię, modląc się i szukając natchnienia, by to co
mamy jak najlepiej rozdzielić, aby nasi ludzie nie opuszczali Doliny w poszukiwaniu
żywności na zewnątrz. Jak odejdą, nie będą uprawiać, a więc znów będzie
brakowało żywności po następnych zbiorach.
Jednak, co jest dla mnie najtrudniejsze do zrozumienia i zaakceptowania, co spędza
mi sen z powiek, to jest brak wdzięczności. Zawsze tłumaczę naszym ludziom skąd
mamy pomoc i zapraszam ich do wspólnej modlitwy dziękczynnej za ofiarodawców,
ale bardzo niewielu to rozumie. Niestety większość naszych ludzi uważa, że pomoc
im się należy i nie ma za co dziękować. Do tego dochodzi krytyka ze strony moich
lokalnych współbraci, którzy uważają, że pomoc naszym ludziom w tej trudnej
sytuacji głodu, jest co najmniej niewłaściwe, bo, jak uważają, ludzie powinni zadbać o
samych siebie, a wszelka pomoc, nawet w tak ekstremalnej sytuacji jakiej
doświadczamy, jest destruktywna dla naszych ludzi.
Moi Kochani, piszę Wam o tym wszystkim nie po to, aby się żalić. Jestem tutaj już
dość długo, wiele doświadczyłem i trochę rozumię mentalność naszych ludzi. Nie
ukrywam, że nadal nie jest to łatwe do zaakceptowania i nadal boli, ale proszę Was o
wyrozumiałość i nade wszystko o modlitwę za moich ludzi, ale i za mnie. Za mnie,
abym nie zwątpił, abym mógł jak najmądrzej posługiwać naszym ludziom w miłości.
W tej Miłości, którą tak radośnie świętujemy w tym Bożonarodzeniowym czasie.
Niech Wam wszystkim szczodrze błogosławi nasz Nowonarodzony Pan.
Z modlitwą,
Ks. Waldemar Potrapeluk