Moi Kochani,
Serdecznie pozdrawiam z naszej Misji w Nabwalyi.
Już za kilka dni będziemy świętować Niedzielę Misyjną i Tydzień Misyjny. Czas refleksji nad naszym powszechnym powołaniem do ewangelizacji, nad zaangażowaniem w ewangelizację, a dla nas misjonarzy to również czas nampodziękowania i szczególną modlitwę za Was wszystkich, którzy wspieracie naszą
posługę misyjną.
U nas tutaj w Dolinie rozpoczął się trudny czas, kiedy zaczyna brakować żywności. Jednak, dzięki Waszej pomocy finansowej mimo bardzo trudnej sytuacji w całej Zambii ze względu na suszę, udało mi się zakupić sporo kukurydzy, fasoli i ryżu. Zaczęliśmy wspomagać naszych ludzi rozdając powoli te podstawowe artykuły żywnościowe. Dzięki temu co zakupiliśmy wiem, że nasi ludzie przetrwają ten bardzo trudny czas, tym bardziej, że Rząd również przysłał naszym ludziom kukurydzę. Jedyną zapłatą za żywność, którą rozpoczęliśmy rozprowadzać, jest dziesiątka Różańca Św. za Was darczyńców.
Jesteśmy również w trakcie wiercenia studni głębinowych. A raczej są już wywiercone i jestem w trakcie sprowadzania rur i pomp, aby je zainstalować. Ktoś, kto po prostu odkręca kran by mieć wodę do mycia, gotowania, … nigdy do końca nie zrozumie tych, którzy zmuszeni są brać wodę z rzek, gdzie są krokodyle i hipopotamy, a więc którzy narażają swoje życie, by móc wykonać te podstawowe czynności codziennego życia. Co gorsza, o tej porze roku (koniec pory suchej) woda w rzekach jest bardzo zanieczyszczona i niezdrowa. Z tego powodu wiele osób choruje.
I znowu muszę to powiedzieć, że dzięki Waszej pomocy powoli zmieniamy na lepsze
warunki życia naszych ludzi. Dzięki naszym pracom nad tym czymś, co nazywa się „drogą” (jedyna możliwość wyjazdu i przyjazdu do nas) naprawdę zaczyna być drogą. Bardzo wiele osób przyjeżdża do nas do Nabwalyi. Oficjalne wizyty lokalnych władz, regularne wizyty ze Szpitala Powiatowego, Organizacje Pozarządowe z różnymi programami i turyści przyjeżdżają i dziękują, bo są pod wrażeniem tego, co już zrobiliśmy. A ja nieustannie powtarzam, że mogę to robić dzięki Wam, którzy nas wspomagacie modlitwą i pomocą materialną. Wielu z nich zatrzymuje się u nas w Misji i za noclegi zostawiają „parę groszy”. Budując Misję wiedziałem, że nasi ludzie jeszcze długo nie będą wstanie utrzymać parafii i Misji więc zbudowaliśmy kilka domków do wynajęcia/zakwaterowania, aby mieć jakiś dochód na utrzymanie. Jak tu jestem 16 lat w Nabwalyi, to jest to pierwszy rok, kiedy jako parafia utrzymujemy się sami (normalne codzienne funkcjonowanie jako parafia) i jesteśmy w stanie odprowadzić do Diecezji wszystkie obowiązkowe opłaty. A to wszystko dzięki naszym pracom nad tym czymś, co nazywało się „drogą” i zaczyna być normalną buszową drogą. Czyli znowu dzięki Wam. Dzięki Waszym modlitwom i Waszemu wsparciu materialnemu.
Kochani, nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo zmieniliście na lepsze codzienne życie naszych ludzi tu w Nabwalyi. Oczywiście nie jest to jeszcze aż tak wygodne życie jak tam w pozostałych częściach Zambii, ale zmiany na lepsze są niesamowite.
Oczywiście, jak wszyscy doskonale wiemy, życie to nie tylko pasmo samych sukcesów, dobrych rzeczy, które cieszą. Doświadczamy także wiele rzeczy trudnych, nieprzyjemnych, niepotrzebnych. Ostatnio, ponad miesiąc temu grożono nam księżom, że nas zastrzelą. Nasz miejscowy Chief (a raczej ten, który uzurpuje być Chiefem, bo sprawa sukcesji nadal jest w Sądzie), kompletnie pijany, a jest pijany codziennie, przyszedł do Misji i pod bramą wymachując pistoletem zaczął krzyczeć i grozić, że nas zastrzeli. Wcześniej domagał się ode mnie, abym mu dał część pieniędzy, które mam na prace nad drogą. Oczywiście odmówiłem mu. Wszystko zdarzyło się to pod moją nieobecność. Byłem wtedy w Lusace na zakupach. Mój młody wikary uciekł i się schował. Gdy wróciłem i dowiedziałem się o wszystkim, nasi ludzie prosili nas, abyśmy na jakiś czas wyjechali z Misji do Diecezji. Ja jednak odmówiłem i tak też powiedziałem naszemu Biskupowi, który się ze mną zgodził i z którym jestem w stałym kontakcie. Później wrócił także mój wikary. Nasi ludzie prosili o to w trosce o nas wiedząc co wyprawia Chief po pijaku, jak strzela i grozi ludziom pistoletem. Ale ja wiem, że jestem w Misji Matki Bożej Różańcowej i Ona tu decyduje co się stanie. Niestety jeszcze nie wszyscy to pojmują więc po prostu się boją.
W tym wszystkim najsmutniejsze jest to, że ten, który uzurpuje być Chiefem wychował się przy mnie. Znam go, gdy był jeszcze w 6 klasie. Ja go posłałem do Szkoły Średniej, ale niestety nie wytrzymał tam nawet jednego roku. Wiele mu pomagałem. Jest bardzo inteligentny. Ale niestety obecnie jedynym jego zainteresowaniem jest kasa. A że uzurpuje być Chiefem zastrasza ludzi grożąc im, że ich zaczaruje albo wymachując i strzelając z pistoletu. Co gorsze, doszedł do tego alkohol. Codziennie, już rano, jest pijany. A jak komuś alkohol rozmyje mózg, to niczego nie można być pewnym. Od 3 tygodni czekam, aby się z nim spotkać i pogadać. Jest on przecież „moim dzieckiem”.
Proszę Was zatem o modlitwę. Matka Boża Różańcowa wie co robi i co jest najlepsze dla naszego pożytku doczesnego, ale nade wszystko dla pożytku wiecznego.
Codziennie z wdzięcznością modlę się za Was prosząc dla Was i Waszych rodzin o potrzebne łaski.
Szczęść Boże!
Ks. Waldek Potrapeluk