Menu
Niebo nad Zambią.
21 września 2018 ZAMBIA 2018

Luna mendax. Księżyc jest kłamcą – tak mówili Rzymianie, a to oznacza, że nigdy nie byli na półkuli południowej naszego globu. Przysłowie wzięło się stąd, że kiedy Księżyc ma kształt litery C, wtedy go „ubywa”, a łacińskie crescent oznacza coś przeciwnego – tworzenie, budowanie, rozrastanie. Kiedy ma kształt litery D, wtedy Księżyca „przybywa”, a łacińskie decrescent, oznacza ubywanie. A więc kłamca. Oszust. Nie pomyślałem, że na południe od równika efekt jest dokładnie odwrotny, dlatego zaskoczenie było niemałe. Tam Księżyc nie kłamie. Możemy się o tym przekonać kładąc się plecami na ziemi z głową zwróconą na południe. Nasz satelita przestanie nas wtedy oszukiwać. Taka sztuczka.

Słońce też zachowuje się nienormalnie. Przede wszystkim w lipcu świeci na północy, a ponadto na 12 stopniu szerokości południowej (brzeg Tanganiki jest nawet na 8 stopniu), różnica pomiędzy dniem zimowym i letnim nie przekracza pół godziny. Można powiedzieć mniej więcej, że Słońce wschodzi o 6.00 i zachodzi o 18.00. Zawsze. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Szczególnie ważne, żeby nie dać się zaskoczyć ciemnościom przebywając w buszu, zwłaszcza, że mrok zapada bardzo szybko. W lipcu, kiedy wypalane są trawy, w powietrzu znajduje się trochę dymu i popiołu, dlatego zmierzch trwa nawet kilkanaście minut. Począwszy od sierpnia, aż do początku pory deszczowej, kiedy to powietrze jest niemal idealnie przeźroczyste, zmrok zapada natychmiast po zachodzie Słońca. To prawie tak, jakby ktoś wyłączył światło.

27 lipca wszyscy mogliśmy obserwować całkowite zaćmienie Księżyca, który ponadto był w ciekawej koniunkcji z Marsem. W Polsce cień Ziemi ugryzał Księżyc z boku.

Zjawisko obserwowane przez nas w Lusace było nieco inne – cień nakładał się na Księżyc od dołu.

W Nabwalyi, gdzie w promieniu dziesiątków kilometrów nie ma żadnych nocnych świateł, nocne niebo może zachwycić. Gwiazdy widoczne są od samego horyzontu i wydaje się, że jest ich, powiedzmy, kilkanaście razy więcej niż u nas. Droga Mleczna wygląda jakby ktoś farbą namalował ją na niebie. Nasze północne gwiazdozbiory są widoczne tylko częściowo, natomiast można podziwiać południowe konstelacje z Krzyżem Południa w roli głównej. W sąsiedztwie Krzyża pięknie prezentuje się Alfa Centaura czyli najbliższa nam gwiazda, gdyby nie liczyć Słońca. Na nocnym niebie jest trzecia co do jasności po Syriuszu (Wielki Pies) i Kanopusie (Kil). Arabowie nadali jej imię Toliman.

Układ alfa Centauri tworzą trzy gwiazdy: dwie jasne gwiazdy ciągu głównego, alfa Centauri A i alfa Centauri B, tworzące ciasny układ podwójny oraz okrążający je po dalekiej orbicie czerwony karzeł o nazwie Proxima Centauri, czasem oznaczany alfa Centauri C, który prawdopodobnie jest powiązany grawitacyjnie z dwoma pozostałymi. W Centaurze zobaczyć też można Omega Centauri, która jest gromadą kulistą znajdującą się w odległości około 16 tys.lat świetlnych od Ziemi i… jest widoczna gołym okiem. Szok. Oglądana przez lornetkę sprawia moooocne wrażenie. W starożytności została zaliczona do gwiazd. Na podstawie obserwacji prowadzonych przy pomocy Kosmicznego Teleskopu Hubble’a oraz Obserwatorium Gemini ocenia się, że w centrum gromady znajduje się czarna dziura o masie ponad 40 tysięcy mas Słońca. O obecności czarnej dziury świadczy zaskakująco szybki ruch gwiazd znajdujących się w centrum. Tak mniej więcej wygląda widziana przez lornetkę – zamieszczam zdjęcie z internetu:

Niezwykle ciekawa jest obserwacja planet naszego Układu. Te jednak możemy śledzić także w Paniówkach. Różnica jest jedynie w przejrzystości powietrza i tzw. zaśmieceniu nieba przez sztuczne nocne oświetlenie. Np., Merkurego widziałem dotąd tylko trzy razy, z czego dwa razy właśnie w Zambii. U nas trudno go dostrzec, bo jest blisko Słońca i świeci nisko nad horyzontem, gdzie mgły, dymy i inne śmieci.

W każdym razie dla żeglarzy, mających choć ogólne pojęcie o astronawigacji, obserwacje nocnego nieba, to prawdziwa uczta. No i szacun dla żeglarzy starożytnych i średniowiecznych, którzy nauczyli się wyznaczać pozycje wg gwiazd, które sami nazywali. To byli prawdziwi Astro-nomowie.

Comments are closed
*