(1908 – 1940)
W dniu, w którym wywożono księży z Górnej Grupy, dużo ludzi zgromadziło się przy Domu Misyjnym. Tego dnia był silny mróz. Wśród ludzi stał starszy człowiek bez czapki. Gdy o. Roman go zobaczył, rzucił mu swoją czapkę i sam został z gołą głową.
O. Roman Kozubek SVD urodził się 26 lutego 1908 r. we wsi Paniówki w powiecie gliwickim, jako ósme dziecko Piotra i Joanny z domu Badura. Rodzice mieli dwanaścioro dzieci, z których przeżyło tylko czworo: Maria, Roman, Piotr, Anna. Nie posiadali własnego domu ani ziemi; ojciec był górnikiem w kopalni Makoszowy. Rodzice Romana byli prostymi i bogobojnymi ludźmi. Dom wypełniała atmosfera modlitwy. Dwoje spośród czworga dzieci wybrało życie zakonne. Roman wstąpił do Zgromadzenia Słowa Bożego, a jego starsza siostra Maria do Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego. Również siostra matki, Franciszka Badura była zakonnicą i pracowała na misjach w Argentynie.
Roman został ochrzczony w kościele parafialnym pw. św. Mikołaja w Bujakowie 1 marca 1908 r. W latach 1914-1921 uczęszczał do Szkoły Podstawowej w Kończycach. 14 września 1921 r. wstąpił do Zgromadzenia Słowa Bożego i rozpoczął naukę w Małym Seminarium Duchownym w St. Rupert w Austrii. 4 maja 1930 r. rozpoczął nowicjat, a później dalsze studia teologiczne w St. Gabriel w Austrii. Jego prefekt a zarazem rektor o. Kappenberg tak charakteryzował sylwetkę młodego Romana: „Jest on w całości gorliwym, dążącym wzwyż współbratem o słonecznym usposobieniu; bardzo ofiarny pracownik, odznaczający się zręcznością i zmysłem praktycznym, przyjazny wobec innych i troszczący się o wspólnotę.”
5 kwietnia 1936 r. Roman złożył śluby wieczyste, 21 maja 1936 r. przyjął święcenia diakonatu, a 20 sierpnia 1936 r. święcenia kapłańskie. Jego wielkim pragnieniem był wyjazd na misje, w swoim zgłoszeniu wymienił następujące kraje: Nowa Gwinea, Indonezja, Chiny. Decyzja przełożonych była inna. 20 czerwca 1937 r. został przeniesiony do Prowincji Polskiej i otrzymał przeznaczenie do Domu Misyjnego św. Józefa w Górnej Grupie, gdzie pełnił funkcję pierwszego podprefekta w tamtejszym Małym Seminarium Duchownym. Dla młodych był osobą, która kształtowała ich kręgosłup duchowy, krystalizował ich plany życiowe, był z nimi podczas pracy i na rekreacji. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej pomagał w parafii w Baranowiczach, gdzie Zgromadzenie chciało otworzyć swoją placówkę. O. Kozubek razem z o. Joachimczykiem w przyszłości mieli tam podjąć pracę duszpasterską. II wojna światowa pokrzyżowała te plany.
W dniu 28 października o. Roman Kozubek wraz z innymi członkami Zgromadzenia Słowa Bożego przebywającymi w Domu Misyjnym św. Józefa w Górnej Grupie został internowany, a następnie wywieziony do obozu koncentracyjnego w Stutthofie, a następnie 9 kwietnia przewieziony do Sachsenhausen. W obozie w Stutthofie pokazały się pierwsze oznaki słabnącego zdrowia o. Romana Kozubka. Przyczyniła się do tego ciężka praca: dzień w dzień usuwanie grubych warstw śniegu, kopanie głębokich fundamentów na trzęsawiskach muraw gdańskich, gdy termometr wskazywał minus 39° C. Przeniesienie do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen nastąpiło 9 kwietnia 1940 r. Oprócz władz hitlerowskich obozem rządziło wielu spośród więźniów wrogo nastawionych do religii. O. Kozubek dostał się do bloku 20, gdzie blokowym był niezwykle okrutny Hugo Krey z naszywką kryminalisty. Więzień z innego bloku tak go opisuje: „Lecz stokroć gorszy jest z bloku kapłanów z naprzeciwka, krwawy Hugo. Hugo to potwór w ludzkim ciele”.
15 maja o. Kozubek upadł podczas biegów. Spuchnięte nogi odmówiły posłuszeństwa. Blokowy zaczął się nad nim pastwić, kopał go i bił grubym kijem. Współbrat zakonny, o. Dominik Józefa SVD tak opisuje ostatnie godziny jego życia: „Nad ranem ok. godz. 5.00 odezwał się do mnie: »Tak mi dobrze dzisiaj, chyba jeszcze wyzdrowieję i znowu wrócimy do Górnej Grupy, a potem i do mamy«. (…) Tymczasem wybiła godzina pobudki. Mówię o. Kozubkowi: »Zostań spokojnie, ja pójdę prędko się umyć i potem przyjdę po ciebie i cię umyję«. I tak biegnę do umywalni. Ale nie liczyłem się z tym, że już inni więźniowie mnie wyprzedzili, i musiałem w ogonku czekać w umywalni. Tymczasem w sali grupa więźniów zbierała sienniki i sztaplowała je pod tylną ścianą, aż do sufitu. Gdy wróciłem o. Kozubek leżał na podłodze u stóp piramidy sienników i już był w agonii. Więc jego poprzednie bystre samopoczucie było przedśmiertnym przebłyskiem umysłu. Uklęknąłem obok niego i mówiłem mu do ucha słowa: »Jezus, Maryjo, Józefie bądźcie przy mnie w ostatniej godzinie, niechaj dusza moja z wami odejdzie w pokoju«. Wzbudzałem akty żalu, wiary, nadziei, miłości, udzieliłem mu absolucji kapłańskiej jeszcze raz, choć często spowiadaliśmy się wzajemnie. Przy drzwiach jednak musiała czuwać czujka więźniów, aby zbrodniarz – dozorca nie przyłapał mnie przy tym obrzędzie kapłańskim, bo to groziło ciężkimi karami, które zwykle kończyły się śmiercią. Już byłem gotowy, gdy straż przy drzwiach krzyknęła. Od razu odskoczyłem na bok i zająłem się inną pozorną pracą zbierania słomek na podłodze. Kapo – zbrodniarz popatrzył na konającego i rozkazał tej samej grupie, która sztaplowała sienniki, zabrać umierającego o. Kozubka i zanieść do umywalni. Tam kazał wszystkim wyjść, sam pozostał i zamknął za sobą drzwi. Niedługo potem wyszedł zbrodniarz spokojnie. O. Kozubek już nie żył. Zbrodniarz udusił własnymi rękoma jeszcze żyjącego. Była godzina mniej więcej 6.30 rano, dnia 16 maja 1940 r., kiedy dusza o. Kozubka stanęła przed Chrystusem twarzą w twarz”.
o. Janusz Brzozowski SVD
za: „Misjonarz” – nr 12, grudzień 2007r.
Modlitwa:
Bądź uwielbiony Panie we wszystkich swoich stworzeniach i w naszym życiu, a zwłaszcza w twoich błogosławionych i świętych.
Boże w Trójcy Jedyny, „nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Oto wpatrzeni w wielką miłość naszego Sługi Bożego księdza Romana Kozubka, który w obronie wiary, swojego powołania, wierny obranej drodze życia zakonno-misyjnego, oddał życie w czasie II wojny światowej, prosimy o łaskę jego beatyfikacji. Niech heroiczne świadectwo życia jego i współtowarzyszy, wspomoże nas w naszym apostolskim zaangażowaniu w Kościele. Niech umacnia naszą wiarę, nadzieję i miłość oraz stanie się siłą do wzrostu Kościoła na ziemi, zaś łaska wyniesienia go na ołtarze, niech się przyczyni do naszego uświęcenia. Amen.