Lectio Divina (J 4,1-42)
III Niedziela Wielkiego Postu (A)
MODLITWA
Boże, źródło życia, Ty dajesz spragnionej ludzkości żywą wodę łaski, która tryska z duchowej Skały – Chrystusa Zbawiciela. Udziel Twojemu ludowi daru Ducha Świętego, aby potrafił wyznawać z mocą swoją wiarę i rozgłaszać z radością cudowne dzieła Twojej miłości. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
LECTIO
‑ Trzeba Mu było przejść przez Samarię. Trasy pielgrzymów galilejskich prowadziły wzdłuż Jordanu, albo nad Morzem Śródziemnym. Omijali oni Samarię. Tak więc potrzeba Jezusa, aby tam właśnie iść wynikała z konieczności wypełnienia Bożych planów wobec tej ziemi i jej mieszkańców. Dla Jezusa nie ma stref zakazanych i nie omija żadnego z ludzi.
– Samaria to część Palestyny, gdzie panował synkretyzm religijny. Po upadku Królestwa Izraela (722 przed Chr.) i wysiedleniu jego mieszkańców Asyryjczycy sprowadzili na ich miejsce osadników z narodów pogańskich, którzy zmieszali się z pozostałą ludnością kraju i zaczęli łączyć kult Boga Izraela z kultem swoich bóstw Po niewoli babilońskiej Żydzi z Jerozolimy nie dopuścili Samarytan, jako nieczystych, do kultu w Świątyni. Obie społeczności rozdzieliła nienawiść i pogarda.
‑ źródło Jakuba w Sychar (w ST: Sychem) to bardzo ważny symbol, nawiązuje do historii Patriarchy, od którego bierze swoje imię Izrael. Zapewnia przetrwanie w trudnych warunkach. Jest też symbolem Bożego Prawa, z którego Izrael czerpie życie.
– szósta godzina dnia – czyli samo południe, to godzina objawienia Jezusa jako Zbawiciela świata. W tej godzinie zostanie wywyższony na krzyżu. Dla kobiety, która cudzołożyła i być może była kilkakrotnie porzucona przez poprzednich swoich partnerów, jest to czas ucieczki przed wścibskimi i osądzającymi spojrzeniami. Przy studni nie powinno być nikogo. Okazuje się, że takie miejsce i czas są najlepsze, żeby spotkać Jezusa. Czas odosobnienia i miejsce ucieczki.
– kobieta z Samarii nie ma imienia, a więc reprezentuje całą Samarię, niewierną Bogu, zdradzająca Go z pogańskimi bóstwami.
Na prośbę Jezusa Daj Mi pić! – wchodzi z Nim w dialog. Prośba Jezusa jest prowokacją, bo wzywa do złamania zasad stworzonych przez uprzedzenia. Stawia kobietę przed wyborem pomiędzy zasadą gościnności, a wynikającym z przesądu oporem wobec obcego.
Gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten… – gdybyś wiedziała, jaka łaska cię spotyka… Gdybyśmy mieli świadomość do jakiej łaski mamy dostęp codziennie… Jezus wzywa w ten sposób do zupełnie nowej relacji z Nim. Religijność ma się stać pobożnością, a pobożność, to przede wszystkim głęboka więź z Jezusem.
– skąd weźmiesz wody żywej? Studnia Jakuba, to źródło czystej wody podtrzymującej życie doczesne, ale i znak błogosławieństwa Bożego dla Izraela. Kobieta zadaje pytanie, które oznacza – jak się ma Twoja obecność do naszej wiary i historii?
– Kto będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki. Odpowiedź Jezusa jest jasna – nie podważa wartości Starego Testamentu i Prawa, ale obiecuje, że On sam daje więcej. Jego słowo objawia pełną prawdę, a Jego darem jest Duch Święty, który zaspokoi najgłębsze pragnienia ludzkiego serca.
– Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać – Samarytanka zaczyna otwierać się na łaskę Jezusa, jest gotowa zmienić swoje życie.
‑ Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. W życiu tej kobiety znajdujemy obraz całego jej narodu. Podobnie jak Samaria ulegała pogańskim wpływom, tak i ta kobieta z jakiegoś powodu wchodziła w toksyczne relacje.
‑ widzę, że jesteś prorokiem… Nic nie pomoże próba zmiany tematu. Jezus zna jej życie, widzi jej serce i nie pozwoli zejść na filozoficzne dysputy.
‑ prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i Prawdzie. Prawdziwa cześć oddawana Bogu nie jest związana z miejscem i czasem. Choć sam Jezus szanował miejsca święte i je nawiedzał, to wskazuje, że Bóg oczekuje czci w każdym miejscu i w każdym czasie. Zawsze i wszędzie. To On sam, Jezus, jest świątynią Boga i doznaje czci w sercach wiernych i pobożnych.
‑ Wiem, że przyjdzie Mesjasz… ‑ Jestem nim Ja. Samarytanie, podobnie jak Żydzi wyczekiwali Mesjasza, wyobrażając sobie na swój sposób Jego misję. Jezus mówi kobiecie, że wszelkie oczekiwania i pragnienia spełniają się w Jego Osobie.
Samarytanka pod wpływem emocji zostawia dzban, a więc swoje dotychczasowe życie i biegnie do miasteczka, aby podzielić się tym swoim poruszeniem serca. Uczucia, które wzbudził Jezus pozwalają jej przełamać wszystkie wewnętrzne opory i wstyd. Ale to jeszcze nie jest jej nawrócenie. Jej wiara, podobnie, jak wiara wezwanych przez nią współziomków rozkwitnie dopiero, kiedy przyjmą w pełni Ewangelię, a później także, z rąk apostołów, dar Duch Świętego.
Apostołowie też zrozumieją to wszystko, kiedy dokona się Pascha Jezusa. Na razie są zdezorientowani i nie pojmują tego co się dzieje.
MEDITATIO – co Bóg mówi do mnie dziś?
Spotkaliśmy Jezusa przy studni podczas parafialnych rekolekcji. To właśnie był taki czas. Zobaczmy siebie w tych kontekstach – przeżyć rekolekcyjnych, osobistych doświadczeń codzienności, naszych lęków i nadziei, i tego słowa, które na trzecią niedzielę Wielkiego Postu daje nam Kościół.
– moje codzienne czerpanie ze źródła Bożego słowa. Czy mam takie pragnienie i stałą porę przychodzenia do źródła życia?
– czy rozważając słowo, wobec rodzących się w sercu pytań, jestem gotowy przyjąć każdą, nawet zaskakującą i wymagającą odpowiedź Jezusa?
– czy nie próbuję sprowadzać uwagi Jezusa na wygodniejsze dla mnie tematy?
– czy jestem gotów dopuścić Jezusa do najgłębszych zakamarków mojego życia i odkryć Mu wszystkie swoje „tajemnice”? Także moje ciemne sprawki…
Jezus nie chce niczego dokonywać na siłę, do niczego mnie nie przymusi, ale pokazuje jak bardzo Mu zależy na tym, abym poddał się działaniu Jego Ducha. Bym nie stawiał już oporu łasce.
Emocje, które przeżywam w związku ze swoim doświadczeniem wiary, są niewystarczające. Są dobrym narzędziem, do dzielenia się z innymi, ale z tego wszystkiego musi zrodzić się miłość, która objawi się w codzienności. Więź z Jezusem, jeśli nie będzie tylko uczuciowa, zrodzi piękne świadectwo, pokona wszelkie lęki i opory i nie tyko przetrwa, ale rozwinie się wśród przeciwności.
CONTEMPLATIO
Na jakim jestem etapie mojego doświadczenia duchowego? Który to jest moment mojego spotkania z Jezusem? Nieufne badanie i szukanie prawdy? Próba rozwikłania życiowych dylematów? Rozpoznanie głębokich tęsknot ukrytych w sercu? Wyznanie grzechu i wołanie o łaskę? Odkrywanie potrzeby dzielenia się i przeżywania emocji we wspólnocie? Czy też może wchodzę już w doświadczenie wiary dojrzałej, utwierdzonej, gotowej na ofiarę?
ACTIO
Podjąłem postanowienia na Wielki Post. Jak je wypełniam? Czy nie wymagają jeszcze uzupełnienia, albo korekty? Po to, żeby moja praca nad sobą przyniosła jeszcze mocniejsza więź z Jezusem.
Lectio divina XXXII niedziela zwykła „B”
Mk 12, 38-44
Jesteśmy na końcu 12 rozdziału Ewangelii wg św. Marka. Wkrótce Jezus zapowie zburzenie świątyni i swoje powtórne przyjście. Zbliża się czas Jego męki. Przedtem właśnie Ewangelista umieścił ostrzeżenie przed uczonymi w Piśmie i dał opis ofiary ubogiej wdowy. Ci pierwsi są ludźmi wpływowymi, urządzonymi w społeczeństwie, szukający zaszczytów, są bogaci i mają się za lepszych od innych. Przeciwieństwem takiej postawy jest ofiara wdowy, która na pierwszym miejscu stawia Boga. Uboga kobieta ofiarując wszystko, nie używając słów podsumowuje całą Ewangelię głoszona przez Jezusa.
Lectio
38-39 I nauczając dalej mówił: «Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach.
Nie jest czymś złym, bycie uczonym. Jezus nie kwestionuje ich wiedzy. Wskazuje jednak na niebezpieczeństwo nadużycia – takiego wykorzystania wiedzy, która przestaje służyć życiu, a staje się samograjem. Uczeni, którzy posługują się posiadaną wiedza nie dla poszukiwania i propagowania prawdy, ale dla spekulacji i wygodnych interpretacji, przestają zasługiwać na szacunek i tracą autorytet. Przestali służyć słowu Bożemu, ale wykorzystując to słowo, siebie samych urządzają. Nie dbają o poznanie woli Bożej, ale o realizowanie własnej. Ich mądrość jest więc pozorna, nie są bezinteresowni w głoszeniu słowa.
40 Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok».
W jaki sposób objadali domy wdów? Trudno powiedzieć. Może jako uczeni w Prawie Bożym byli czymś w rodzaju adwokatów, także w sprawach majątkowych. Może rozstrzygali takie sporne sprawy i czerpali z tego zyski. Można sobie wyobrazić taka sytuację. Ponadto Jezus zarzuca im fałszywą pobożność, która jest tylko zewnętrzną fasadą religijności. Zapowiedź surowego wyroku wskazuje, że taką dwulicową postawą Pan Bóg szczególnie się brzydzi.
41 Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele.
Podobno w świątyni Jerozolimskiej było 13 skarbon. Przy dwunastu kapłani głośno ogłaszali wysokość składanych datków i obwieszczali na jaką intencję są ofiarowane. Trzynasta skarbona była przeznaczona dla anonimowych darczyńców. Tam nikt niczego nie ogłaszał. Jezus za chwilę zrobi wyjątek.
42 Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz.
Dlaczego dwa pieniążki? Św. Marek pisze, że wartość ofiary wynosiła jeden quadrans, a więc tyle, co rzymski grosik, ale kobieta wrzuciła go w postaci dwóch lepta, czyli greckich grosików. Tyle miała i tyle ofiarowała. Mogłaby sobie połowę zatrzymać, skoro miała dwie monety. Tm czasem oddał wszystko. To stało się znakiem dla ludzi aż do końca świata. Gest ponadczasowy, który oznacza całkowite zawierzenie Bogu.
43 Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony.
Jezus uroczyście, zaczynając od formuły Amen, tłumaczonej tu jako zaprawdę, obwieszcza w miejsce kapłanów wielkość tej ofiary. Jej wartość nie jest materialna, ale bezcenna. Jeżeli człowiek ofiaruje wszystko, to niezależnie czy to są miliony, czy grosze, wartość takiej ofiary jest największa. W postawie wdowy Jezus wskazuje na samo sedno duchowości ewangelicznej. Bóg pragnie naszego całkowitego oddania, bo wtedy można mówić o prawdziwej miłości, która człowiek Bogu odwzajemnia.
44 Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie».
Najwięcej to nie jest przebicie wszystkich w licytacji. Najwięcej oznacza wszystko – to jest miara Boża. W postawie tej kobiety Jezus dostrzega i pokazuje nam swoją własną ofiarę. Bo on właśnie oddaje wszystko z miłości, a gest wdowy jest tego lustrzanym odbiciem. Dlatego mamy tu zwieńczenie całego nauczania Jezusa.
Spójrzmy teraz na Miłość w czystej postaci. Przywitajmy Jezusa w Najświętszym Sakramencie.
Meditatio
Spróbujmy teraz zapomnieć o ludzkiej arytmetyce i wejść w Bożą. Dodawanie i odejmowanie, mnożenie i dzielenie, to nie są Boże działania. Pan Bóg się nie rozdrabnia. Kiedy daje, to daje siebie całego i kiedy pragnie miłości to też z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił. Wszystko, albo nic. Nie ma czegoś takiego jak częściowa, albo połowiczna, albo niepełna pobożność. Nie ma też takiej miłości.
– w kontekście surowego osadu uczonych w Piśmie, postaram się zobaczyć moją postawę wobec prawdy. Jak wykorzystuję swoją wiedzę i mądrość, jak posługuję się swoim umysłem i zdolnościami? Czy służą one prawdzie, czy szukaniu korzyści, niekoniecznie materialnych? Bo może też chodzić o znaczenie, poklask, podziw, albo inne emocjonalne korzyści.
– mogę prosić Jezusa, żeby pomógł mi przyznać się do moich pozorów, do masek które zakładam. Jeśli ulegam jakimś iluzjom o sobie samym, jeśli cokolwiek udaję, albo odgrywam jakąś wymyśloną rolę, to dobrze, żebym to teraz zobaczył.
– każdy z nas jest ofiarodawcą. Dajemy swój czas, uwagę, troskę, a także dary materialne. Jaka jest moja hojność? Ta materialna i duchowa.
– mogę tu wspomnieć, albo sobie wyobrazić sytuacje, kiedy wydawało mi się, że wszystko straciłem, że nie mam wyjścia, że klęska jest nieodwracalna. Bezbronny, bezradny, ale czy beznadziejny? W takim położeniu co przeżywam w swoim wnętrzu? Gdzie zwracam się ze swoim nieszczęściem?
– Jezus zna moje serce, dostrzega każde jego poruszenie, widzi każdy najmniejszy gest dobroci, każde wzruszenie. On zna mnie jak nikt inny, lepiej niż ja sam siebie znam. Czy jest coś w moim życiu, co Jezus mógłby dać za przykład innym? To pytanie o moje prawdziwe, a nie pozorowane świadectwo.
Psalm 139
Przenikasz i znasz mnie, Panie, *
Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję.
Z daleka spostrzegasz moje myśli, †
przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę, *
i znasz wszystkie moje drogi.
Zanim słowo się znajdzie na moim języku, *
Ty, Panie, już znasz je w całości.
Ty ze wszystkich stron mnie ogarniasz *
i kładziesz na mnie swą rękę.
Zbyt przedziwna jest dla mnie Twoja wiedza, *
tak wzniosła, że pojąć jej nie mogę…
LECTIO DIVINA XXVIII niedziela zwykła „B”
Mk 10, 17-30
Bitwa o wolne serce.
KONTEKST
Po nauce o nierozerwalności małżeństwa, św. Marek opisał scenę błogosławienia dzieci. Trzeba pamiętać, że temat wierności małżeńskiej wywołali przeciwnicy Jezusa podsuwając Mu swoje pokrętne interpretacje słowa Bożego. Jezus uświadomił im, że tego słowa należy słuchać w postawie dziecka, które bezgranicznie ufa Ojcu i nie dyskutuje z Nim w tak zasadniczych kwestiach.
Tak postawione sprawy są wprowadzeniem do przedstawionej tu rozmowy z pewnym człowiekiem, który przeczuwa, że coś jest nie w porządku z jego życiem, ale chciałby, żeby Jezus zaaprobował jego kombinacje.
Tematem centralnym Ewangelii jest życie wieczne. O to pyta pewien człowiek i taką obietnicę składa Jezus swoim uczniom.
Po tych słowach, które jednocześnie wyznaczają kierunek Jezusowej misji, zacznie się On spieszyć do Jerozolimy, jakby już nie mógł się doczekać, aby drogę do życia wiecznego otworzyć. Tak się spieszy, że aż w zdumienie wprawia wszystkich.
LECTIO
17 Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»
Scena jest niesamowita. To nie jest tylko rozmowa. Dokonuje się tu celebracja, jest to niemal liturgia. Jezus wybiera się w drogę, tamten człowiek przybiega i pada na kolana. To ostatnia szansa, kiedy mógł spotkać Jezusa, bo On wkrótce odejdzie. Oddaje cześć i modli się. Ten kto rozmawia z Jezusem, modli się. Tak to przedstawił św. Marek.
Człowiek z Ewangelii, to tzw. porządny człowiek. Zapracowany, uczciwy, sięgający pragnieniami po coś więcej niż tylko majątek. Nie jest jakimś mięśniakiem, ale człowiekiem kulturalnym, odkrywającym swoje potrzeby duchowe. Zadaje pytanie, które powinien zadawać każdy pobożny człowiek. On już uznał w Jezusie dobrego nauczyciela. Czuje, że odpowiedź będzie wiążąca.
18 Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg.
Dobry jest tylko Bóg. Dobre jest tylko to, co Boże. A więc odpowiedź będzie pochodziła od samego Boga – na to się przygotuj człowieku.
w.19 Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę».
Jezus wskazuje tu na przykazania odnoszące się do uczciwości wobec ludzi. W tym względzie w miarę łatwo dokonać rachunku sumienia. Wydaje się, że dla prostego człowieka, który nie posiada teologicznej wiedzy, wystarczy, aby wypełniał dekalog. Bo w sumie chodzi tu o komplet Bożych przykazań, z których dla przykładu Jezus wymienił kilka. Te przykazania mają wartość wieczną. Być uczciwym człowiekiem ze względu na Pana Boga – o to chodzi w dekalogu. Tylko tyle i aż tyle. Negatywnie: człowiek nieuczciwy nie pasuje do królestwa Bożego.20 On Mu rzekł: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości».
„Pewien” człowiek przeżył tu rozczarowanie. Tak po prostu? Przestrzegać przykazań i to wszystko?
A czego się spodziewał? Jakiejś wyjątkowej recepty zastrzeżonej dla wybranych? Chcesz więcej? Chcesz lepiej niż inni? Takie szlachetne masz pragnienie? Chcesz? No to proszę:
21 Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»
Jezus patrzy z miłością na ludzi, którzy mają serca niespokojne i stęsknione, którym nie wystarcza być porządnym człowiekiem, ale chcą czegoś więcej.
I tu pojawia się wyjaśnienie pojęcia życie wieczne. Ten człowiek pragnie być szczęśliwym na wieczność. Ponadto, chce osiągnąć życie wieczne. Błąd na błędzie. Owszem pragnienie ma dobry kierunek, ale jest zniekształcone egoizmem. Z taką blokadą założoną na koło donikąd się nie dojedzie. Ponadto życie wieczne już mamy, każdy będzie żył wiecznie, ale nie każdy w niebie. Życie wieczne, o którym mówi Jezus, to przede wszystkim serdeczna więź z Bogiem. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa (J, 17, 3). Tak więc to piękne, ale nieokreślone do końca pragnienie wiecznego szczęścia, trzeba jeszcze uwolnić od egoistycznych ram. Trzeba je porzucić i pójść za Jezusem bez tego balastu. Najpierw jednak trzeba stoczyć walkę z samym sobą – bitwę o wolne serce.
22 Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Niestety, jeszcze nie był zdolny do podjęcia takich decyzji.
23 Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego».
W tym miejscu warto rozróżnić bogactwo od dostatku. Ten, kto żyje w dostatku, ma wszystkiego pod dostatkiem, żeby zaspokoić swoje potrzeby. Bogaty, ma więcej niż potrzebuje. Biedak zaś żyje w niedostatku, skrajnością biedy jest nędza. Jezus nie gloryfikuje biedy. Nie potępia też dostatku, ani nawet bogactwa. Przestrzega jednak przed trudnością, jaką bogactwo przeważnie stwarza – przykuwa uwagę i wiąże ludzkie pragnienia przy tym co doczesne. Dlatego mędrzec modli się: …nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty nie stał się niewiernym, nie rzekł: «A któż jest Pan?» lub z biedy nie począł kraść i imię mego Boga znieważać.” (Prz 30,8-9). Umiar pomaga być wiernym i pobożnym.
24 Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego (tym, którzy w dostatkach pokładają ufność).
Jezus znowu odwołuje się do postawy dziecka: pomyślcie, jak dzieci. Dzieci nic nie mają, więc w czym pokładają swoją ufność? Albo raczej w kim?
Druga cześć zdania, nie występuje we wszystkich rękopisach Ewangelii, pewnie jest dodanym później komentarzem. Słowo Jezusa czytane bez tego dodatku brzmi: Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego. I dalej:
25 Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego».
Często słyszymy mylna interpretację, ze ucho igielne to furtka w murach Jerozolimy, przez która wielbłąd mógł się przecisnąć tylko bez bagażu. Tyle, ze mury Jerozolimy i te furtkę zbudowano za czasów Sulejmana Wspaniałego w XVI wieku. To milutkie objaśnienie, ale mało biblijne. Wydaje się, że Jezus komentuje tu i prostuje drugi błąd zawarty w pytaniu człowieka, który chciał osiągnąć życie wieczne. To jest niemożliwe! Nie może żaden człowiek osiągnąć Królestwa Bożego. Tylko Bóg może je dać człowiekowi i uzdolnić do Jego przyjęcia. Za chwilę usłyszymy, że tylko Bóg może dokonywać rzeczy niemożliwych.
26 A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może się zbawić?»
Nikt nie może się zbawić! Co ciekawe, uczniowie mówią o tym miedzy sobą, przestają w tym momencie pytać Jezusa. Nie patrzą na Niego. Znowu błąd. Między sobą nic nie wykombinujecie. Zbawienie to nie jest wasze dzieło i osiągniecie. Trzeba porzucić to myślenie.
27 Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe».
Jezus spojrzał na nich. To Jego spojrzenie już trochę znamy. Tak spojrzał na powoływanych apostołów, tak spojrzał na Piotra, kiedy ten zaparł się Jezusa. Jest to spojrzenie prosto w oczy. Spojrzenie przenikliwe, sięgające aż do dna serca.
28 Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą».
Oto my…czyli co, że my jesteśmy lepsi od tamtego człowieka? Piotr zaczął mówić… może dobrze, że nie dokończył.
29-30 Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.
Nie samo opuszczenie wszystkiego jest decydujące, choć na pewno uwalnia człowieka od przywiązań. Ale decydująca jest ta intencja – ze względu na Jezusa. Skutkiem takiego wyboru jest błogosławieństwo doświadczane już w doczesnym życiu, jako przedsmak życia wiecznego.
MEDITATIO, CONTEMPLATIO ET ACTIO
Jesteśmy poddawani strapieniu, czasem nosimy w sercu jakiś smutek, chodzimy z pochmurnym czołem. Skąd się biorą takie odczucia? W czym mają swoje źródło?
W niepowodzeniach, w porażkach, w nieszczęściach, w rozczarowaniach, w cierpieniu. Jedne są naturalnym doświadczeniem tego świata, który nie jest doskonały, ale może być też tak, że nasze odczucia mają za źródło niespójność naszych oczekiwań i planów, z tym, co zamierzył dla nas Pan Bóg. Nie jest łatwo poznać wolę Bożą, ale znamy przykazania, w tym pierwsze z przykazań – zaproszenie do miłości, znamy wymagania Ewangelii. To też wola Boża. Czy nie ma w nas takiej niespójności, która po prostu jest grzechem?
Czy jest coś, co poświęciłem dla Jezusa? A jeżeli tak, to czy uczyniłem to z miłości, czy też Mu to wypominam?
Moje pragnienie życia wiecznego. O temu warto się przyjrzeć! O co mi chodzi? Czy przede wszystkim o Pana Boga? I czy jest ta myśl w moim codziennym postępowaniu, że wszystko, co robię, robię dla tego ostatecznego celu? Gdzie ulokowałem cel moich pragnień? Wiem, gdzie powinienem, ale gdzie jest naprawdę?
Lectio Divina 12 maja o 19.00 w naszym kościele.
Doświadczenie Ewangelii V niedzieli wielkanocnej (J 14,1-12).
Najpierw ogólnie o kontekście. Przypomnę, że 14 rozdział Ewangelii Janowej, to już tzw. Księga Chwały (od r. 13). Znajdujemy w tej części długie mowy Jezusa, poczynając od opisu Ostatniej Wieczerzy i mowy pożegnalnej Jezusa. Potem nastąpi Modlitwa Arcykapłańska Jezusa i opis Męki. Ewangelia najbliższej niedzieli jest początkiem pożegnalnych mów Jezusa. To Jego testament. Jesteśmy więc w Wieczerniku. Okoliczności najbliższych wydarzeń są nam dobrze znane. Jezus umył nogi uczniom i przygotowuje ich na przeżycie wydarzeń paschalnych, swojej Męki, Śmierci i Zmartwychwstania.
W dialogu z Jezusem odzywają się dwaj uczniowie Tomasz i Filip. Każdy z nich jest innym człowiekiem. Tomasz znany jest nam z pewnego dystansu, jaki zachowuje. Przed wskrzeszeniem Łazarza w nieco ironiczny sposób wyrażał się o pomyśle Jezusa, żeby wrócić do Jerozolimy (Pójdźmy i my, aby umrzeć wraz z Nim). Teraz też mówi o niewiedzy uczniów, co do zamiarów Jezusa, później spotkamy go jako tego, który był nieobecny w dniu Zmartwychwstania i wyrażał swoje niedowierzanie. Jest więc człowiekiem szukającym prawdy, ale takim, który potrzebuje twardych dowodów, konkretów, a nie wrażeń. Z kolei Filip jest nastawiony na innych, zależy mu, by przyprowadzać bliźnich do Jezusa. To On przyprowadził Natanaela, on martwił się czym na pustkowiu nakarmić tłumy, on starał się aby dać dostęp do Jezusa Grekom, którzy chcieli Go poznać. Sam też nie rozumie dokładnie misji Jezusa, ale nie czekając na pełne zrozumienie stara się działać.
Każdy z nas jest inny. Pięknie różnimy się od siebie. W tym słowie każdy spotyka się z Jezusem na własnym poziomie.
w.1. Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzyciew Boga? I we Mnie wierzcie!
Lęk apostołów pojawił się, kiedy Jezus zapowiedział zdradę Judasza, swoje odejście i przepowiedział Piotrowi jego upadek. To wzbudziło niepewność i strach. I dlatego Jezus mówi: niech się nie trwoży serce wasze. Nie bójcie się, to wszystko jest dla waszego dobra. Nie będzie łatwo, trzeba będzie przejść przez ciemną dolinę (Ps 23), ale tam prowadzi droga do chwały. Dlatego: wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie.
To mówi mi Jezus w moich życiowych rozterkach, lękach i niepewności. Nie wyprowadza na łatwą drogę, na której nie ma przeciwności i niepotrzebny jest wysiłek, bo to jest droga śmierci, ścieżka prowadząca na skraj przepaści. Jezus pomaga przejść drogę trudną, ale prowadzącą do życia.
– Czy potrafię Mu zaufać? Zawierzyć Mu pośród przeciwności?
w. 2-3 W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce.A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem.
Jezus mówi o domu Ojca. Odwołuje się do doświadczenia ciepła rodzinnego domu, który kojarzy się z beztroskim dzieciństwem, bezpieczeństwem, atmosferą serdeczności i czułości. Po zapowiedziach trudnych doświadczeń, które muszą przyjść wskazuje szczęśliwy cel. Te wszystkie przeciwności, kiedy uczniowie przeżyją je wiernie, przyczynia się do ich oczyszczenia, uzdolnia do przyjęcia wytęsknionej łaski nowego życia i przyniosą błogi plon zbawienia. Te słowa odnoszą się do rzeczywistości nieba, ale swoim wiernym Jezus da zakosztować swoich darów już w tym życiu. W jakimś sensie jest to też zapowiedź Kościoła, który stanie się domem dla wierzących w Jezusa.
– Czy jest we mnie tęsknota za niebem? Czy mam pragnienie przebywania z Jezusem w szczęśliwym domu Ojca? Czy szukam Jego obecności na adoracji nie tylko wtedy, kiedy jest okazja (jak dzisiaj)?
Pomodlę się za ludzi, którzy nie mają doświadczenia pięknego rodzinnego domu.
w. 4 – 6 Znacie drogę, dokąd Ja idę».Odezwał się do Niego Tomasz: «Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?»Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.
Pojawia się motyw drogi i to charakterystyczne pytanie św. Tomasza. W tym pytaniu wydaje się, że jest też ukryta nasza ciekawość. Chcielibyśmy wiedzieć co nas czeka dokładnie, czego się spodziewać, na co się przygotować. Wyruszając na wyprawę lubimy mieć mapę. Ona pozwala zaplanować drogę najlepszą, bezpieczną i ciekawą jednocześnie. Jezus nie daje nam mapy, nie chce, żebyśmy byli jedynymi reżyserami swojego życia. Chce abyśmy napotykali niespodzianki, abyśmy podejmowali wyzwania i mierzyli się z nieprzewidzianymi przeciwnościami. Ale to nie jest jakaś szkoła przetrwania, albo igrzyska śmierci. Na tej pełnej niespodzianek drodze mamy Przewodnika i Obrońcę.
– Czy nie próbuję wszystkiego mieć pod kontrolą? Czy nie trzymam się kurczowo własnych planów? Czy potrafię żyć spontanicznie, ufając, że Jezus mnie poprowadzi? Czy godzę się na przygodę życia z Jezusem? A może boję się wyjść z klatki własnych zabezpieczeń?
Pomodlę się o wolność serca i radość życia z Jezusem mimo przeciwności.
w 7- 11. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście».Rzekł do Niego Filip: «Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy».Odpowiedział mu Jezus: «Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: „Pokaż nam Ojca?” Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła!
«Panie, pokaż nam Ojca… »… Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca.
Aby zaistniała międzyosobowa relacja, potrzebna jest wola dwojga. Nie można nikomu narzucić relacji. Nie można jej wymóc, albo wyłudzić. Tak jest między ludźmi. Tak jest z miłością, przyjaźnią, a nawet koleżeństwem. Ja chcę, ale drugi człowiek może nie chcieć. I nie musi. Tak też człowiek nie może zbliżyć się do Boga sam z siebie. Potrzebne jest, aby Bóg otworzył się na człowieka, aby dał się poznać i pozwolił na zażyłość ze sobą.
W Jezusie, Ojciec w sposób wolny, z własnej inicjatywy, nie tylko otwiera nam dostęp do siebie, ale wprost zaprasza, a nawet wychodzi nam naprzeciw. Poznając Jezusa w Jego ziemskim posłannictwie, wchodzimy w osobistą zażyłość z Wszechmocnym i wiecznym Bogiem, bo On tak chce. I wszystko co, uczynił Jezus, wszystkie dzieła, które wykonał i jeszcze wykona, świadczą o tym cudownym pragnieniu Boga, aby być z nami w serdecznej więzi. Jeśli przyjmiemy Go, On przeniknie swoją obecnością całe nasze życie, każdą jego cząstkę. I będzie to zażyłość na podobieństwo Jezusowej, o której mówi: Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie.
– Jak więc przeżywam moją osobistą więź z Bogiem? Czy odpowiadam Bogu na Jego zaproszenie, czy też tylko dopuszczam Go w swoje pobliże? Czy w mojej pobożności nie szukam drogi na skróty? Czy nie próbuję wyznaczać Panu Bogu Jego miejsca w moim życiu
w.12. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca.
Będąc w bliskiej, osobistej zażyłości z Bogiem, stajemy się dla naszego otoczenia świadkami. Nie tylko przez pojedyncze tzw. dobre uczynki, ale przez wszystko, przez całą rzeczywistość naszego życia przenikniętą obecnością Boga. Takie świadectwo jest dopiero w pełni wiarygodne i przynosi owoce, o których Jezus mówi, że są większe od Jego dzieł. Oczywiście to nadal jest dzieło Boże, a nie nasze. To nie my zbawiamy świat, ale będąc w osobistej więzi z Jezusem i z Ojcem, mocą otrzymanego Ducha Świętego mamy wspaniały udział w Bożym dziele.
– Podziękuję teraz Jezusowi, że otworzył przede mną tak wspaniałą perspektywę życia.
– Uwielbię Go za tak wspaniałe i wzruszające zaproszenie, którym wprowadził mnie w doświadczenie obecności żywego i kochającego mnie Ojca.
– Przeproszę za wszystkie ograniczenia, które stawiałem Bogu w przystępie do mojego serca, za opór w dopuszczaniu Go w zastrzeżone zakątki mojego życia.
– Poproszę o uzdolnienie do przeżywania swojej pobożności jako osobistej zażyłości z Bogiem.