Krzyż przebaczenia i ratunku z kościoła św. Marcelego
Kazanie pasyjne 5 IV 2020.
Dziś chcemy pochylić się nad jednym z najbardziej niezwykłych wizerunków Ukrzyżowanego. Znajduje się on na stałe w kościele św. Marcelego w Rzymie przy via del Corso, niedaleko placu Weneckiego. Świat o nim usłyszał dzięki 2 papieżom. 12 III 2000 roku św. Jan Paweł II, obejmując Jego stopy, wyznawał grzechy ludzi Kościoła. 27 III 2020 roku papież Franciszek pod tym krzyżem modlił się o ustanie światowej pandemii.
Sam krucyfiks nie pozostawia obojętnym. Jezus ma na nim otwarte usta, naucza z krzyża, jest mężem boleści, ale też jaśnieje chwałą i majestatem.
Z przebitego boku sączy się obficie krew, dla naszego oczyszczenia.
Krzyż z kościoła św. Marcelego powszechnie uznawany jest za cudowny. Związane są z nim dwa wydarzenia z XVI wieku, uznawane za cudowne. Najpierw w 1519 r. jako jedyny element wyposażenia ocalał on z pożaru tej świątyni. Trzy lata później zaś niesiony był w procesji pokutnej, z którą łączy się ustanie w Rzymie epidemii dżumy. Był otaczany tak wielką czcią, że Papieże nakazali, aby ten wizerunek Ukrzyżowanego był ukazywany publicznie tylko 4 razy w roku: w Wielki Piątek, w majowe święto Krzyża, podczas procesji Bożego Ciała i w święto Znalezienie Prawdziwego Krzyża. Procesyjnie był on także noszony do bazyliki św. Piotra z okazji każdego Jubileuszu.
Papież Jan Paweł II w historycznej homilii wygłoszonej w niedzielę
12 marca 2000 roku, w Dzień Przebaczenia, „prosił pokornie o przebaczenie” win, jakich chrześcijanie i Kościół dopuścili się w ciągu wieków wobec swoich sióstr i braci . Wśród najcięższych grzechów Kościoła papież, który celebrował mszę w bazylice św. Piotra, wymienił podziały wśród chrześcijan, wojny religijne, nieufność i nietolerancję wobec innych kultur
i religii. „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie” – mówił Jan Paweł II. „Nawet jeśli sami nie ponosimy winy za grzechy przeszłości, bierzemy na siebie ciężar win popełnionych przez naszych przodków” – dodał. Kościół – jak podkreślił papież – „wyznaje też winy naszych współczesnych wyznawców, za które czuje się odpowiedzialny”.
„W niektórych epokach dziejów chrześcijanie przyzwalali czasem na praktykę nietolerancji i nie kierowali się przykazaniem miłości, oszpecając przez to oblicze Kościoła (…)”
„Ileż razy także chrześcijanie nie rozpoznali Ciebie (Boże) wśród tych, co cierpią głód, pragnienie i nagość, prześladowanych i uwięzionych, pozbawionych wszelkich możliwości samoobrony, zwłaszcza w początkowym okresie życia.”
Kluczowe były słowa podsumowania :„za cząstkę winy, jaką każdy z nas przez swoje postępowanie ponosi za te przejawy zła, przyczyniając się do oszpecenia oblicza Kościoła, pokornie prosimy o przebaczenie.”
Na zakończenie modlitwy powszechnej jako znak skruchy papież objął i ucałował krzyż.
Minęło 20 lat..
W piątek 27 marca 2020 r. o godzinie 18.00 papież Franciszek poprowadził modlitwę na dziedzińcu Bazyliki św. Piotra, przy pustym placu i przy tym krzyżu.
Warto zastanowić się nad słowami Papieża, które wtedy wypowiedział. Są one bardzo aktualne.
„Gdy zapadł wieczór” (Mk 4,35). Tak zaczyna się usłyszana przez nas Ewangelia. Od tygodni wydaje się, iż zapadł wieczór. Na naszych placach, ulicach i miastach zebrały się gęste ciemności; ogarnęły nasze życie, wypełniając wszystko ogłuszającą ciszą i posępną pustką, która paraliżuje wszystko na swej drodze. Czuje się je w powietrzu, dostrzega w gestach, mówią o tym spojrzenia. Przestraszyliśmy się i zagubiliśmy. Podobnie jak uczniów
z Ewangelii ogarnęła nas niespodziewana i gwałtowna burza. Uświadomiliśmy sobie, że jesteśmy w tej samej łodzi, wszyscy słabi i zdezorientowani, ale jednocześnie ważni, wszyscy wezwani do wiosłowania razem, wszyscy potrzebujący, by pocieszać się nawzajem. Na tej łodzi… jesteśmy wszyscy. Tak jak ci uczniowie, którzy mówią jednym głosem i wołają w udręce: „giniemy” (w. 38), tak i my zdaliśmy sobie sprawę, że nie możemy iść naprzód każdy na własną rękę, ale jedynie razem.
[…]Wraz z burzą opadła maska tych stereotypów, za pomocą których ukrywaliśmy nasze „ego”, stale się martwiąc o własny obraz. Po raz kolejny odkryto tę (błogosławioną) wspólną przynależność, od której nie możemy uciec: przynależność jako braci
[…]W tym naszym świecie, który kochasz bardziej niż my, ruszyliśmy naprzód na pełnych obrotach, czując się silnymi i zdolnymi do wszystkiego. Chciwi zysku, daliśmy się pochłonąć rzeczom i oszołomić pośpiechem. Nie zatrzymaliśmy się wobec Twoich wezwań, nie obudziliśmy się w obliczu wojen i planetarnych niesprawiedliwości, nie słuchaliśmy wołania ubogich i naszej poważnie chorej planety. Nadal byliśmy niewzruszeni, myśląc, że zawsze będziemy zdrowi w chorym świecie. Teraz, gdy jesteśmy na wzburzonym morzu, błagamy Cię: „Zbudź się, Panie!”
[…]Wzywasz nas, byśmy wykorzystali ten czas próby jako czas wyboru. Nie jest to czas Twojego sądu, ale naszego osądzenia: czas wyboru tego, co się liczy, a co przemija, oddzielenia tego, co konieczne, od tego, co nim nie jest. Jest to czas przestawienia kursu życia ku Tobie, Panie, i ku innym.
[…] Nasze życie jest utkane i podtrzymywane przez zwykłych ludzi – zwykle zapomnianych – którzy nie pojawiają się w nagłówkach gazet
i magazynów ani na wielkich wybiegach ostatniego spektaklu, ale bez wątpienia zapisują dziś decydujące wydarzenia naszej historii: lekarze, pielęgniarze
i pielęgniarki, pracownicy supermarketów, sprzątaczki, opiekunki, przewoźnicy, stróżowie porządku, wolontariusze, księża, zakonnice i bardzo wielu innych, którzy zrozumieli, że nikt nie zbawia się sam.
[…]Ileż osób codziennie wykazuje się cierpliwością i wlewa nadzieję, starając się nie siać paniki, lecz współodpowiedzialność. Iluż ojców, matek, dziadków i babć, nauczycieli ukazuje naszym dzieciom, za pomocą małych, codziennych gestów, jak stawić czoło kryzysowi i przejść przez niego, dostosowując nawyki, wznosząc oczy i rozbudzając modlitwę. Ileż osób się modli, ofiarowuje i wstawia się dla dobra wszystkich. Modlitwa i cicha posługa: to nasza zwycięska broń.
[…]„Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?”. Początkiem wiary jest świadomość, że potrzebujemy zbawienia. Nie jesteśmy samowystarczalni, sami toniemy; potrzebujemy Pana jak starożytni żeglarze gwiazd. Zaprośmy Jezusa do łodzi naszego życia. Przekażmy Mu nasze lęki, aby On je pokonał. Podobnie jak uczniowie doświadczymy, że z Nim na pokładzie nie dojdzie do katastrofy. Bo Boża moc polega na skierowaniu ku dobru wszystkiego, co się nam przytrafia, także rzeczy złych. Wnosi On w nasze burze pokój ducha, bo z Bogiem życie nigdy nie umiera.”
Niech to przesłanie pozostanie z nami i będzie ukoronowaniem naszych pasyjnych rozważań i życia w blasku Zmartwychwstałego.