Trzeba przyznać, że choć to zabytek dość młody, bo zaledwie stuletni, to robi wrażenie i rozbudza wyobraźnię. Leży 14 kilometrów od Wielkiej Drogi Północnej pomiędzy Mpiką a Chinsali.
Sir Stewart Gore-Browne, brytyjski pułkownik, zakochał się w tym miejscu, kiedy przebywał w Zambii (wtedy Rodezja Północna) pracując dla Komisji Granicznej wyznaczającej granicę z Kongiem. Nad Jezioro Królewskiego Krokodyla (to właśnie oznacza nazwa Shiwa Ngandu) przybył w 1914 roku. Budowę dworu rozpoczął w 1920 roku, bo I Wojna Światowa oderwała go od jego marzenia.
Budowa z dala od szlaków kolejowych i na bezdrożach, była ogromnym przedsięwzięciem i trwała aż do lat 50 tych XX wieku. Zresztą nie tylko dwór był budowany, ale też cała infrastruktura wielkiego gospodarstwa i osiedli, mosty, drogi, ogrody, obiekty sportowe, szpitale, szkoły, sklepy i poczta.
Gospodarz słynął ze swojej surowości i porywczości. Miejscowi w języku Bemba nazywali go Chipembere, czyli nosorożec.
W majątku przebywała na wakacjach młoda Elżbieta z Windsorów, która wkrótce potem została Elżbietą II królową brytyjską. W dniu jej koronacji w Shiwa Ngandu posadzono drzewo, które dziś imponuje swoimi rozmiarami. Dziś także to miejsce odwiedzają sławni i utytułowani goście. Jacy na przykład? Ano właśnie, dlatego lubią to miejsce, bo zapewnia pełną dyskrecję.
Pułkownik zakochał się swego czasu w Lornie Bosworth Smith, ale ta wyszła za innego. Ona i jej mąż wkrótce zmarli, ale pozostawili córkę Lornę Goldmann. Stewart spotkał ją w Londynie w 1927 roku i pomimo różnicy wieku, poślubił ją. Urodziły się im dwie córki Lorna i Angela. Żona pułkownika nie podzielała jego zachwytu Afryką i wróciła do Londynu, gdzie zmarła w 2002 roku w wieku 93 lat.
Stewart Gore-Browne zmarł w Kasamie w Zambii w 1967 roku, kiedy kraj od 3 lat cieszył się niepodległością. Jak dotąd jest jedynym białym człowiekiem w historii Zambii, którego uhonorowano państwowym pogrzebem. Spoczął w swoim ukochanym Shiwa Ngandu. Stało się tak, bo angażując się w politykę był wielkim zwolennikiem niepodległości Północnej Rodezji (Zambia), a także przyjacielem jej pierwszego prezydenta Kennetha Kaundy.
Po jego śmierci majątkiem zarządzała jedna z córek Lorna, wraz z mężem Johnem Harveyem. Mieli czworo dzieci. W 1991 roku Michael Palin odwiedził Shiva Ngandu z kamerą i rozsławił posiadłość. Sześć miesięcy później właściciele majątku zostali zamordowani. Sprawców schwytano, ale ich motywy pozostały niejasne. Dom pozbawiony gospodarzy zaczął popadać w ruinę. Niedawno został jednak odrestaurowany przez synów Lorny i Johna Harveya. Znajdują się w nim ekskluzywne pokoje dla gości, a w pobliżu zbudowano niewielki pas startowy dla małych samolotów.
Na terenie posiadłości znajdują się gorące źródła w Kapishya. Zbudowano tam wśród pięknych ogrodów hotel (Lodge), który oferuje wspaniały wypoczynek. Dla nas trochę za drogi, ale z gorących źródeł warto było skorzystać. Relaks wspaniały – naturalne jaccuzi pod palmami. Zamieszczone poniżej zdjęcie każdy ogląda na własną odpowiedzialność.
https://www.booking.com/hotel/zm/kapishya-hot-springs.pl.html
https://en.wikipedia.org/wiki/Shiwa_Ngandu
Miejsce zostało też rozsławione książką Christiny Lamb o wymownym tytule The Africa House: prawdziwa historia angielskiego gentlemana i jego afrykańskiego snu.