Właściwie to był zasadniczy cel naszej wyprawy. Reszta zdarzyła się jakby przy okazji.
Misja, o której mowa, jest chyba najmłodsza w całej Zambii. Najpierw trzeba jednak wyjaśnić czym jest misja. Najprościej – jest to stała siedziba misjonarza, lub misjonarzy, parafia, która jest swoistą bazą wypadową do rozsianych w rozległej okolicy stacji misyjnych. Do 2011 roku Nabwalya, leżąca w Dolinie Luangwy, sama była stacją misyjną, należącą do jednej z najstarszych zambijskich misji w Chilondze.
Takich stacji w dolinie było kilkanaście, a dotrzeć do nich można było tylko w porze suchej. Misjonarze posługiwali więc w tym rejonie bardzo rzadko, zwłaszcza, że mieli jeszcze około 30 innych stacji na płaskowyżu. Tak więc ogromny teren, obejmujący zachodnią część wielkiej Doliny, zamieszkały przez ponad 12 tysięcy ludzi z plemienia Bisa, pozbawiony był należytej posługi duszpasterskiej.
O powstanie stałej misji zabiegali więc misjonarze z Chilongi i król plemienia Bisa.
Ciekawe, że opór stawiał… biskup diecezji Mpika. Powód był prosty – bał się wziąć odpowiedzialność za misjonarzy, którzy zostaliby odizolowani od diecezji i od świata przez prawie pół roku w czasie pory deszczowej. Wreszcie podczas jednej z wizytacji w październiku 2007 roku, zupełnie nieoczekiwanie, biskup Telesfor Mpundu obwieścił publicznie, że w Nabwalyi powinna powstać misja.
Dzieła podjęli się wspólnie proboszcz z Chilongi ks. Waldemar Potrapeluk i król plemienia Bisa. Po roku ks. Waldemar zrezygnował z proboszczowania na wyżynie i poświęcił się całkowicie budowie i organizacji nowej misji.
Erygowano ją ostatecznie we wspomnienie Matki Bożej Różańcowej 7 października 2011 roku. Dokonał tego bp Ignacy Chama, pełniący obowiązki ordynariusza diecezji Mpika.
Dziś misja ma już prawie gotową całą infrastrukturę, tzn. kościół (p.w. MB Różańcowej), mieszkania, jadalnię, kuchnię, warsztaty, spichlerz itd. Obejmuje rozległy teren w dolinie, a obecnie liczy 14 stacji. Do parafii należy ok. 3,5 tysiąca ludzi, czyli mniej więcej tylu jest ochrzczonych. Praca ewangelizacyjna na poziomie podstawowym w Dolinie Luangwy ciągle trwa.
Żeby dotrzeć do Nabwalyi trzeba pokonać prawie 140 km w większości przez busz. Wymaga to także zjazdu z 900 metrowej krawędzi płaskowyżu w dolinę poprzecinaną potokami i rzekami, dopływami wielkiej Luangwy. Obszar w dolinie w większości należy do dwóch wielkich Parków Narodowych, pełnych dzikich zwierząt, a wioski zamieszkałe przez ludzi Bisa wciśnięte są pomiędzy Góry Muchinga, Luangwe i te dwa wielkie parki.
Do misji nie dociera żadna sieć energetyczna. Prąd pochodzi z solarów. Łączność ze światem możliwa jest przez internet dzięki przekazowi satelitarnemu. Do niedawna nie było tam zasięgu sieci komórkowej. Teraz w pobliżu pałacu króla stoi maszt telekomunikacyjny, ale z zasięgiem różnie bywa. Parę lat temu nie było jeszcze żadnej łączności. Na pierwszym zdjęciu poniżej mieszkanie misjonarza z pierwszym dachem, a drugie zdjęcie przedstawia stan obecny – już pod blachą.
Warto wyszukać misję w programie GoogleEarth, wpisując nazwę Nabwalya. Nie można się pomylić, drugiej takiej miejscowości nie ma na świecie (podobnie jak nie ma drugich Paniówek :)).
Na koniec objaśnienie dotyczące zdjęć. Budynki w misji i te we wioskach to nie są domy w naszym rozumieniu.
Życie mieszkańców toczy się na dworze, a poszczególne domki, są czymś w rodzaju naszych pokoi. Jeden jest sypialnią, drugi insaką (altanka), trzeci spichlerzem, czwarty kurnikiem itd. Jedno obejście otoczone buszem stanowi mieszkanie jednej rodziny. Następna mieszka opodal, a poszczególne podwórka połączone są ścieżkami wydeptanymi wśród krzaków i traw.
W porze deszczowej, gdy wszystko bujnie wyrasta i kwitnie (i pleśnieje od wilgoci) pewnie nie da się dojrzeć placu sąsiada.